18 grudnia 1955 roku na orbicie ziemi miała miejsce eksplozja obiektu o średnicy około 80 metrów, który rozpadł się na 10 kawałków. Według różnych hipotez i wyliczeń komputera, obiekt mógł być bryłą lodu, meteorytem lub co najciekawsze, pozaziemskim statkiem kosmicznym. Jak to możliwe?
Amerykański astronom John P. Bagby, pracownik ośrodka badawczego Huges Aircraft Company w mieście Culer w Kaliforni, USA, w październiku 1969 roku opublikował w czasopiśmie „Icarus” dziewięciostronicowy raport „Satelity Ziemi. Dowody bezpośrednie i pośrednie.”, w którym zawarł wyniki swojej wieloletniej pracy badawczej dotyczącej obserwacji przestrzeni wokółziemskiej.
Uwagę badacza przykuło 10 naturalnych mikro-satelitów ziemi, 2 większe i 8 mniejszych. Według jego badań, po wprowadzeniu danych do komputera i przeanalizowaniu ruchów satelitów w przyszłości, zbadano również ich hipotetyczne trajektorie z przeszłości. Okazało się, że wszystkie 10 kawałków 18 grudnia 1955 roku znajdowały się w jednym miejscu sugerując, iż tego właśnie dnia nastąpiła eksplozja i rozerwanie obiektu na 10 kawałków.
Należy tutaj dodać, iż nie był to na pewno żaden ziemski, sztuczny satelita, ponieważ jako pierwszy został wystrzelony Sputnik 1 (ros. Спутник-1) 4 października 1957 roku przez Związek Radziecki.
Naukowcy ze Związku Radzieckiego również dokonali własnych obliczeń trajektorii lotu 10 tych samych kawałków i wyszło im dokładnie to samo, co amerykanom: rozbicie dużego obiektu na 10 mniejszych 18 grudnia 1955 roku.
Informację tą przekazał radziecki matematyk i astrofizyk profesor Siergiej Piotrowicz Bożych w wywiadzie, który rozesłała na cały świat agencja UPI.
Według profesora Bożycha, pozaziemski statek kosmiczny, po wejściu w naszą orbitę okołoziemską mógł mieć problemy techniczne, co doprowadziło do jego awarii i eksplozji. Profesor wierzył, iż ciała załogi mogą wciąż być w szczątkach wraku i należy zorganizować międzynarodową wyprawę, aby je sprowadzić na ziemię, zanim kawałki wraku nie wejdą w atmosferę i spłoną spadając na ziemię.
Hipotezę tą potwierdzili inni, czołowi radzieccy naukowcy, m.in. Dr. Władimir Georgiewicz Aszasza, autor wielu książek naukowych oraz profesor geofizyki Aleksij Wasilewicz Zołotow, badacz meteorytu tunguskiego.
Należy dodać, iż oficjalne instytucje rządowe wątpią w słuszność tej hipotezy, a dane Jonha Bagby zostały uznane za mało prawdopodobne, więc błędne.
Należy dodać również, iż istniej też hipoteza, sugerująca iż ten obiekt rozpadł się samoczynnie, przechodząc przez tzw. strefę (lub granicę) Roche (obszar w którym oddziałowują jednocześnie siły przyciągania Ziemi i Księżyca).
Z drugiej jednak strony należy pamiętać, iż rządy większości krajów świata tuszują tego typu informacje, wyśmiewają zeznania światków spotkań z obcymi (UFO) i narażają na kpiny wielu naukowców, również z nieoficjalnej linii nauki (nazywanych pseudonaukowcami), tylko po to, aby ukryć fakt, iż od wielu setek, a nawet tysięcy lat jesteśmy obserwowani i manipulowani genetycznie przez obce cywilizacje.
Dlaczego ziemskie rządy to robią?
– aby nie wywołać paniki wśród ludności
– aby system wierzeń i religii się nie zawalił
– aby systemy polityczne i rządy nie zostały obalone
– aby technologie wsteczne uzyskane z wraków pojazdów pozaziemskich i od istot pozaziemskich nie trafiły do innych, wrogich krajów
– aby, co najważniejsze, rządy mogły manipulować ludźmi, oferując im własną wersję wydarzeń
Więc, jak zawsze, zadam ważne pytanie: czy rozbity w 1955 roku obiekt to pozaziemski statek kosmiczny, czy zwykły meteor lub inny, naturalny satelita?
Pytanie zostawiam do Waszej dyskusji.
Przede wszystkim: Siergiej Pietrowicz Bożicz i Władimir Gieorgiejewicz Ażaża.
Cała sprawa była rozpatrywana w kontekście istnienia tzw. „czarnego gwiazdolotu”, który był obserwowany na orbicie w latach 50., m.in. przez dr. Mrkosa z obserwatorium astronomicznego na Łomnicy.